Wybierając się na ślub Martyny i Przemka w okolice Szydłowca zostałem uprzedzony przez kamerzystę, żebym się przygotował na konkretne wesele. Jak się okazało miał całkowitą rację, parkiet pękał w szwach od pierwszej piosenki, a z czasem było tylko lepiej. Nikt się nie oszczędzał bez względu na wiek i faktycznie ten niezwykły dzień Martyny i Przemka okazał się wielkim świętem. Zresztą mogłem się tego spodziewać, zanim dotarliśmy do kościoła trzeba było pokonać aż siedem bramek :).